Autor Wiadomość
A-a-A-a
PostWysłany: Sob 20:28, 14 Sty 2006    Temat postu: Anais

Opowiadanie to jest o dziewczynie, która szuka własnej drogi. Własnego życia. Jedynego w swoim rodzaju. Bez zbędnych słów, pisania, dlaczego i po co, bowiem chyba każdy zna odpowiedź na te pytania.
Ta dziewczyna umiera. Powoli, ale umiera. Z każdym dniem, każdą godzina gaśnie jej życie. Rozpaczliwie próbuje łapać się wszystkich sytuacji, które z pozoru mogą ją uratować. Żadna z nich nie okazała się jednak takową.
Każdego poranka dziewczyna budzi się ze świadomością, że to może być jej ostatni poranek.
Ostatni dzień…
Trzeba wyjaśnić, że ta dziewczyna, o imieniu….przykładowo Anais, nie jest na nic chora. Nie ma białaczki, ani innej śmiertelnej choroby. Jej zagadką jest psychika, a „narzędziem”, który umiera, jest dusza. A dusza, to Wszystko, co człowiek ma w sobie najcenniejszego.
Anais nie cieszy się z poranków, wieczorów, nie cieszy się ze wschodów słońca, ani pełni księżyca. To też nie jest tak, że zawsze jest posępna i ma zły humor, że płacze cały czas i nigdy nie potrafi się uśmiechnąć.
Mętlik w głowie?
Czas skonkretyzować, co właściwie dzieje się z Anais.
Już jako dziecko Anais brakowało pewności siebie. Bywała przygaszona, miała swój świat, do którego nie dopuszczała nikogo. Potrafiła się jednak śmiać i bawić jak inne dzieci. Jednak już wtedy pojawiła się osoba, która skutecznie sprowadzała Anais w dół. Właściwie przez całe życie znajdował się taki ktoś. Takich „ktosiów” było wiele, każdy z nich wprowadzał dziewczynę w rozgoryczenie, smutek i pozbawiała szans na nadzieję i szczęście. Anais słabła. Z każdym rokiem coraz bardziej.
Małe wyjaśnienie.
Anais nie była osobą, którą łatwo było wyprowadzić z równowagi, zmącić jej wewnętrzny spokój, popsuć jej humor i doprowadzić do płaczu. Potrafiła skutecznie się odciąć, miała ostry język. Nie ma jednak osoby, która by bez mrugnięcia okiem przyjmowała wszystkie złe rzeczy, upokorzenia,, jakie by jej spadły na głowę.
Nie było więc tak, że Anais poddawała się pokornie temu upadkowi. Broniła się ze wszystkich sił, żeby nie polec. Starała się, walczyła.
Lecz kiedyś musiał nadejść dzień w życiu Anais (i nadszedł), w którym jej dusza mimowolnie zatrzymała się w dążeniach do własnego szczęścia. Brakowało już tchu. Brakowało świeżości. Swą harmonię życia i błogi spokój Anais odnalazła w muzyce, książkach pewnych kompletnie szalonych i przykrych rytuałach, o których nie warto pisać. Przy tym wszystkim zatapiała swój umysł w alkoholu, każdej nocy chciała zasnąć na wieki, a chyba jedyną rzeczą, o której podświadomie marzyła było to, żeby ją ktoś mocno przytulił, a ona wtedy mogłaby się wypłakać jak małe dziecko.
Anais się męczył. Nie potrafiła czerpać energii z życia, bo jej życiem były jej myśli, jej alkohol i jej muzyka. Nikt nie potrafił do niej dotrzeć.
Pomimo tego, że jej tryb życia był wyczerpujący, choć czasem nie robiła nic konkretnego, Anais nie chciała go zmieniać. Może to kwestia strachu, może idiotycznego przyzwyczajenia.
Najsmutniejsze w tym wszystkim chyba było to, że ona nie do końca zdawała sobie sprawę, jakie zakończenie może mieć jej historia.
Aż do teraz.
Nie, nie było żadnej diametralnej zmiany w jej życiu. Nie zaczęła myśleć tak jak inni, uśmiechać się bez powodu. W zasadzie to nic się nie zmieniło, może prócz tego, że Anais przestała myśleć w sposób egoistyczny jeśli chodzi o jej jestestwo.
Może dlatego, że jest już starsza, patrzy bardziej realnie na życie. I choć nie ma nadziei na to, że kiedyś obudzi się szczęśliwa, to wciąż żyje. Żyje, i funkcjonuje, jak każdy z pozoru „normalny” człowiek- choć normalność, to pojęcie względne.

Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin